|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Megan
♡ Jrock ♡
Dołączył: 18 Mar 2008
Posty: 4531
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć:
|
Wysłany: Śro 22:51, 18 Sie 2010 Temat postu: {P18+} Wybór |
|
|
Tytuł: Wybór
Przedział wiekowy: 18+
Gatunek: Dramat, romans
Status: rozpoczęty
Typ: tasiemiec
Miejsce akcji: Nowy Jork - Jacobsville - Seul
Występują:
Meganne Newton
Sara Newton
Michael Newton
Yunho Jung
Jaejoong Kim
Caroline W. - nie będę podawała nazwiska, a co! (Doriito)
Junsu Kim
Inni, mniej ważni
No więc... Meg po długiej nieobecności wraca z nowym projektem. Tym razem piszę w pierwszej osobie, ciekawe jak mi to wyjdzie. Żeby nie było, że piszę o sobie (o sobie najłatwiej xD), to obiecuję, że napiszę jakieś one shoty na zamówienie :)
Hah, i Newton jest zapożyczony od S. Meyer, jednak tylko imię i nazwisko - cała reszta postaci jest wykreowana tylko przeze mnie.
To chyba nie będę przedłużać i wstawię na razie prolog i krótki rozdział pierwszy - ciekawe czy w ogóle ktoś przeczyta
A i najważniejsze!
Z dedykacją dla Nezumi
Prolog
- Jeszcze raz podniesiesz rękę na moje dziecko, to pożałujesz! – zawarczałam na swojego męża czując, jak serce wali mi w klatce niczym spłoszony ptak szukający drogi ucieczki. Blondyn spojrzał na mnie i roześmiał się nieprzyjemnie podchodząc do mnie. Cofnęłam się odruchowo.
- Nic jej się nie stało, więc nie panikuj – odparł spokojnie, co zaniepokoiło mnie jeszcze bardziej niż jego krzyki. Ten głos oznaczał kłopoty. Solidne kłopoty. Podniosłam na niego rozwścieczony wzrok i wysunęłam wojowniczo podbródek do przodu.
- Nie będziesz bił mojego dziecka – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Moje palce zawinęły się w pięści, mięśnie pleców i ramion napięły.
- Zapominasz o jednej, bardzo ważnej kwestii, kochanie – wysyczał Michael. – To również mój dzieciak.
- Och, mój boże! – zawołałam ironicznie. – Twoje powiadasz? Twoje to było tylko to cholerne nasienie, które we mnie wpuściłeś siedem lat temu!
Z okrzykiem upadłam na podłogę chwytając się za bolący policzek. Łzy zakręciły się w mych oczach, a z piersi wyrwał się szloch. Mike patrzył na mnie z góry z pogardą w swoich niebieskich oczach. Nienawidziłam tych oczu. Nienawidziłam jego całego z każdym kolejnym dniem coraz bardziej. Traktował mnie i moją córkę, jak śmieci, ale po raz pierwszy uderzył mnie. Wcześniej kilkakrotnie zbił Sarę, ale wolałabym, żeby to mnie bił. To tylko sześcioletnie dziecko. Jego własna córka. Krew z krwi – niestety ku mojej rozpaczy wypisz wymaluj jej ojciec. Takie same niebieskie oczy o ton jaśniejsze, blond włosy, identyczny nos i podbródek. Ze mnie nie miała nic oprócz charakteru – dzięki bogu, że chociaż charakter ma po mnie, a nie po Michaelu, bo wtedy byłaby diabłem wcielonym.
Mike'a Newtona poznałam jeszcze w czasach, gdy chodziłam do szkoły. Był wtedy miły i czarujący i wszystkie dziewczyny za nim szalały. Był niebiańsko przystojny, wyglądał niczym anioł – niebieskie, a wręcz błękitne oczy pełne niewinności, jasne blond włosy, które zawsze miał rozwichrzone, zmysłowy uśmieszek, który unosił tylko jedną stronę jego warg, jasna cera… i mogłabym tak wyliczać i wyliczać. Z biegiem lat jego wygląd stał się jedynie bardziej męski, ale w dalszym ciągu miał anielski wygląd, ale w środku był diabłem wcielonym.
O tak, diabeł.
Michael Diabeł Newton.
Otarłam wierzchem dłoni łzy i dostrzegłam stojącą w progu córkę. Patrzyła na ojca i na mnie z przerażeniem w oczach w których zbierały się już łzy.
- Kochanie, wracaj do siebie.
Patrzyłam na nią błagalnie, ale ona nie ruszyła się z miejsca, co tylko jeszcze bardziej rozjuszyło mężczyznę.
- No już, gówniaro! Zjeżdżaj! – wykrzyczał zbliżając się do niej. Serce zamarło w mej piersi. O boże, co on chce zrobić? Nie mogłam pozwolić na to, by znów tknął choćby palcem moje dziecko. Dźwignęłam się z podłogi i z całej siły chwyciłam za ramię. Nawet nie drgnął.
- Co jest? – prychnął spoglądając na mnie z odrazą. – Będziesz broniła swojego bękarta? Ciekawe, jak? Ugryziesz mnie tymi swoimi malutkimi ząbkami czy może podrapiesz pazurkami? – kpił mrużąc oczy. Zadrżałam i spoliczkowałam go. A potem usłyszałam tylko cichy krzyk Sary i zapadła ciemność.
Rozdział 1.
- Słyszy mnie pani? – melodyjny głos zawirował wokół mnie. Jęknęłam czując ból w całym ciele. Nie było miejsca, gdzie nie odczuwałabym palącego pieczenia. Moje powieki nie chciały się podnieść, a ciało było bezwładne.
- Pani Newton? – ponownie ten sam głos pojawił się gdzieś przy mnie. Chciałam się podnieść, ale tylko z cichym okrzykiem bólu opadłam z powrotem na łóżko. – Spokojnie, proszę pani, wszystko jest już dobrze.
Och, gdyby ten głos mógł mieć rację, ale to wcale…
- Sara! – zawołałam ochrypłym głosem i zmusiłam się do otwarcia oczu. Jasne światło oślepiło mnie na kilka chwil, a gdy już wzrok mi się wyostrzył rozejrzałam się dokoła. Ewidentnie byłam w szpitalu. Jasnożółte ściany, parawany, sprzęt medyczny i jakiś mężczyzna w białym kitlu, który przyglądał mi się z niepokojem wymalowanym na twarzy.
- Jak się pani czuje? – spytał spoglądając w kartę, którą trzymał w ręce, jak mniemam kartę pacjenta. Przełknęłam gulę tkwiącą w gardle i ponowiłam próbę wstania z łóżka. Mężczyzna przytrzymał mnie za ramię i pogładził delikatnie po nim, gdy się skrzywiłam.
- Pani Newton, proszę leżeć. Jest pani strasznie poobijana – wyjaśnił lekarz, gdy krzywiłam się z bólu. Nie musiał mi tego mówić. Doskonale wiedziałam, że jestem poobijana. Już otwierałam usta by powiedzieć dlaczego, gdy lekarz mnie wyprzedził.
- Miała pani dużo szczęścia. Ten upadek ze schodów mógł skończyć się tragicznie.
- Słuuucham? – wyjąkałam zaszokowana. – Schoody? – mężczyzna podał mi szklankę wody. Upiłam wolno kilka łyków czując ulgę w gardle.
- Nie pamięta pani? Spadła pani ze schodów. Pani mąż…
- Mike… - wyszeptałam i poczułam panikę narastającą we mnie. – Gdzie… gdzie jest Sara?
- W domu razem z pani mężem – odparł spokojnie lekarz przyglądając mi się z zaciekawieniem. Uniósł jedną brew.
- Boże… ja… muszę stąd wyjść!
Poderwałam się do góry w tym samym momencie, co ramiona lekarza przyszpiliły mnie do materaca. Jęknęłam z bólu. Znowu.
- Nie może pani się ruszać. Przeszła pani dopiero co operację.
- Moja córka…
- Jest bezpieczna z mężem.
Nim się odezwałam, wstał i wyszedł z pomieszczenia, a chwilę potem weszła pielęgniarka z nową kroplówką i tabletkami. Wmusiła je we mnie nie słuchając moich słów. Chwilę później zasnęłam z niepokojem w sercu.
- Pani Newton? – znowu ten melodyjny głos. Czego on ode mnie chce? Niech da mi spokój! Chcę spać. Tylko o tyle proszę.
- Spać – jęknęłam cicho i wtuliłam twarz w poduszkę. Zaraz się skrzywiłam. Ktoś podniósł moje powieki i poświecił w oczy latareczką. Ponownie jęknęłam.
- Lepiej się dzisiaj pani czuje? – usłyszałam pytanie. Pokręciłam przecząco głową i syknęłam. To nie było mądre. Kark miałam zdrętwiały, a szyję poobijaną.
- Musimy porozmawiać.
Otworzyłam wolno oczy i zmrużyłam je by dostrzec w poświacie świateł lekarza. Spoglądał na mnie skośnymi oczami i uśmiechał się łagodnie.
- Chcę do córki – poprosiłam cicho. Lekarz westchnął i uciekł wzrokiem gdzieś w bok. – Sara. Proszę.
- Pani Newton… czy mąż… on… panią bił? – spytał i spojrzał na mnie. Zesztywniałam. Czy mnie bił? Nie, tylko raz. Za to moją córkę kilkakrotnie zbił zostawiając na jej drobnym ciele siniaki i zadrapania. Najwidoczniej jej wielkiej krzywdy nie chciał wyrządzić skoro mnie tak urządził. Była dużo większa od Sary i na mnie wyładował całą swoją wściekłość.
- Pani Newton? – naciskał lekarz twardo. Zamknęłam oczy.
- Muszę zobaczyć się z córką.
- Proszę odpowiedzieć.
Podniosłam powieki i spojrzałam mu prosto w czarne oczy.
- Tylko ten jeden jedyny raz – wydusiłam i zadrżałam. Lekarz zacisnął zęby i wyciągnął w moim kierunku dłoń. Ujął moją w swoją i ścisnął delikatnie.
- Muszę spytać czy bił również wasze dziecko?
Z mojej piersi wyrwał się szloch, który mówił sam za siebie. Poczułam się fatalnie.
- Chcę do Sary…
- Nie martw się, zaraz ją tutaj sprowadzimy – odezwał się cicho, niskim głosem przechodząc na „ty”. Skinęłam głową i zacisnęłam powieki. Pospieszcie się, myślałam, pospieszcie.
Godzinę później miałam wrażenie, że oszaleje, jeśli zaraz nie zobaczę swojego dziecka. Lekarz wyszedł czterdzieści minut temu obiecując mi, że niedługo zobaczę córkę. Niestety od tamtej pory nawet pielęgniarka nie była u mnie by zmienić mi kroplówkę czy podać jakieś leki. Czułam się źle, zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
Drzwi cicho skrzypnęły i zobaczyłam w nich dwóch policjantów. W tej samej chwili moje serce zamarło – w pokoju oprócz mnie nie było nikogo więcej, a oni podeszli do mojego łóżka.
CDN jeśli chcecie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Noriko
Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ostrów Wlkp. Płeć:
|
Wysłany: Pią 0:20, 20 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
pisz, pisz bo ciekawe jest
|
|
Powrót do góry |
|
|
Doriito
Dołączył: 05 Kwi 2008
Posty: 1253
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łuków Płeć:
|
Wysłany: Pią 20:17, 20 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Meganne napisał: | Caroline W. - nie będę podawała nazwiska, a co! (Doriito) |
He he już mi się podoba
Ale pisz, pisz bho jestem ciekawa co dalej z tą nieznajomą i sarą
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yuri
POP&Korea HOLIC
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1243
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Sob 20:07, 21 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Zapowiada się niesamowicie ciekawie.
Pisz dalej
|
|
Powrót do góry |
|
|
Megan
♡ Jrock ♡
Dołączył: 18 Mar 2008
Posty: 4531
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć:
|
Wysłany: Pon 14:26, 23 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Po namyśle stwierdzam, że chyba łatwiej mi będzie pisać w trzeciej osobie Więcej sytuacji i zdarzeń dzięki temu będę mogła opisać.
A tymczasem nowy rozdział!
Trochę krótki, ale obiecuję, że następny będzie długi. A na pewno dłuższy xD
Rozdział 2.
- Pani Newton?
Otworzyłam gwałtownie oczy mrugając raz po raz. Serce waliło mi, jak oszalałe w klatce piersiowej, a ciało drżało. Boże, myślałam, co się dzieje? To był tylko sen… Och, boże, tylko sen!
- Ma pani gościa – powiedział lekarz, ten sam, który był u mnie wcześniej. Przez leki przeciwbólowe nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego, co się dzieje, jednak po chwili skojarzyłam fakty.
- Moja córka? – spytałam z nadzieją i strachem w głosie. Lekarz uśmiechnął się ukazując rząd równych, bielusieńkich ząbków.
- Jest w dyżurce pielęgniarek i ogląda telewizję. Chciałem najpierw jeszcze z panią pomówić. Lepiej się pani czuje? – spytał sięgając po moją kartę. Skinęłam głową choć wcale nie czułam się lepiej. – Chciałbym tylko… czy dziewczynka widziała co się naprawdę stało?
- To znaczy? – wyszeptałam cicho. – Ja… nic nie pamiętam. Tylko jej krzyk i… - łzy zakręciły się w moich oczach. Odwróciłam głowę w bok by nie patrzeć na lekarza, który delikatnie pogładził moją dłoń. – Czy… mój… mąż… on… tu jest? – wykrztusiłam zerkając ze strachem na mężczyznę.
- Nie. A pani córka była u sąsiadki. Pani mąż gdzieś zniknął.
- To dobrze – warknęłam. – Niech lepiej się gdzieś ukryje, bo gdy stąd wyjdę nie ręczę za siebie!
Zapadła cisza przerywana buczeniem i pikaniem maszyn do których byłam podłączona.
- Musi pani złożyć zeznanie na policji. – ciszę przerwał doktor i westchnął. – Mógł panią zabić – dodał.
- Myśli pan, że nie wiem? – mruknęłam i zacisnęłam zęby. – On krzywdził moją córkę. Musiałam coś zrobić.
- A słyszała może, pani, o rozwodach? O zakazach zbliżania się? Na jakim świecie żyjesz, kobieto? Będąc z tym facetem ryzykujesz życie i swoje i córki! – warknął i pochylił się w moim kierunku. Skuliłam się. Nie lubiłam, gdy tak do mnie mówiono. Wpadałam w panikę i uciekałam, ale tutaj nie miałam żadnej drogi ucieczki. Byłam podłączona do maszyn, a po za tym to był lekarz, nie Mike. Ale gdy był tak blisko czułam nie tylko strach. To było coś więcej, coś czego nie potrafiłam nazwać. Podniosłam wzrok z prześcieradła na jego twarz i napotkałam parę bystrych, prawie czarnych oczu.
- Musi pani coś z tym zrobić – powiedział cichym, spokojnym głosem. – Pójdę po dziecko.
Gdy drzwi się za nim zamknęły, zdałam sobie sprawę z tego, że przestałam oddychać. Przewróciłam oczami. Co za głupota.
Sara była cała i zdrowa, jednak trochę wystraszona otaczającymi nas maszynami. Siedziała na brzegu łóżka i trzymała mnie za rękę rozglądając się dokoła z niepokojem. Lekarz patrzył na nas mrużąc oczy.
- Czy ma pani jakąś rodzinę do której moglibyśmy odesłać dziewczynkę? – spytał, gdy Sara położyła głowę na moim ramieniu, skuliła się przy mnie i przysnęła. Popatrzyłam na niego z bezradnością i dopiero wtedy dostrzegłam, że ten lekarz jest bardzo przystojnym mężczyzną. Mógł mieć koło trzydziestu lat i poczułam, jak rumienię się pod wpływem jego spojrzenia. Ostatni raz rumieniłam się sześć lat temu podczas porodu. Ale czy to można nazwać rumienieniem się?
- Ja… nie wiem. Jedyna osoba… moja była przyjaciółka mogłaby się nią zająć – wyjąkałam cicho nie patrząc w jego kierunku. całą uwagę skupiłam na córce, która wtulona we mnie, spała spokojnie.
- Była? – zdziwił się lekarz i usiadł na łóżku po drugiej stronie. – Sądzi pani, że zaopiekowałaby się nią przez kilka dni? – skinął głową na Sarę i uśmiechnął się.
- Sądzę, że tak – przedrzeźniłam go i uśmiechnęłam się słabo. – Zawsze kochała Sarę, ale… odkąd Mike jest moim mężem zerwała z nami kontakty… - westchnęłam cicho i pogładziłam córkę po ramieniu.
- Jutro przyjdzie do pani mój przyjaciel. Jest jednym z lepszych prawników w mieście.
Otworzyłam usta ze zdziwienia i wstrzymałam oddech. Cofnij. Co on właśnie powiedział?
- Panie doktorze, nie sądzę by… - zaczęłam cicho, ale mi przerwał z uśmiechem.
- Yunho.
- Słucham?
- Mam na imię Yunho. Wszyscy pacjenci mówią mi po imieniu – wyjaśnił i znowu uśmiechnął się szeroko.
- Ale ja tego nie będę robić – odparłam szybko i spojrzałam mu prosto w oczy. – Niech pan się nie wtrąca w moje sprawy.
- Zamierza pani z nim zostać? – odparował natychmiast.
Sara zamruczała coś przez sen i mocniej do mnie przylgnęła.
- Nie potrzebuję pańskiej pomocy – obruszyłam się odwracając głowę w stronę okna. Lekarz zaklął cicho pod nosem po czym spytał sucho:
- Mojej czy jakiejkolwiek pomocy?
- Nie pana interes – wymruczałam cicho nie patrząc nawet w jego kierunku. – To moje życie…
- Niedługo sobie pożyjesz, jeśli wrócisz do męża – warknął.
Zapadła cisza.
- Przepraszam. Nie powinienem… - zaczął lekarz, ale mu przerwałam ostrym spojrzeniem.
- Nie jest pan pierwszy i nie ostatni – sarknęłam i westchnęłam z rezygnacją. – Zależy mi na bezpieczeństwie córki. Na niczym więcej. Jeśli się rozwiodę… już nigdy nie będziemy mogły czuć się bezpieczne. Michael jest niebezpiecznym człowiekiem. – mówiłam coraz ciszej i robiło mi się coraz zimniej. Jak to możliwe, że kiedyś na samą myśl o nim prawie mdlałam, a teraz robi mi się jedynie niedobrze?
- Musisz coś z tym zrobić – mruknął wpatrując się w moją córkę z uwielbieniem. – Śliczną masz córkę.
Ucieszyła mnie zmiana tematu, a o Sarze mogłabym rozmawiać całe życie.
- Prawda? Jest cudowna. Bardzo ją kocham.
- Ale jest do ciebie nie podobna – zauważył delikatnie lekarz. Poczułam ukłucie żalu słysząc to stwierdzenie.
- Jest mniejszą kopią swojego ojca – szepnęłam i uśmiechnęłam się sztucznie. Doktor spuścił wzrok zakłopotany i przeczesał włosy palcami.
- Bardzo cię kocha.
- Ma tylko mnie. – nie chciałam wdawać się w szczegóły i nie lubiłam o tym rozmawiać. Moi rodzice, gdy dowiedzieli się, że jestem w ciąży wyrzucili mnie z domu. A gdy Mike oznajmił, że się pobieramy zerwali ze mną kontakt. Od tamtej pory ich nie widziałam. Ale może to dlatego, że ja z Mike’m zamieszkaliśmy w Nowym Jorku, a oni zostali w Seulu. Moi przyjaciele byli zdegustowani faktem, że zaszłam w ciążę w wieku szesnastu lat i to z największym ciachem w szkole. Tak naprawdę nikt nie wiedział, jak było naprawdę. Mike mnie omamił, karmił kłamstwami o tym, jak bardzo mnie kocha, jak bardzo pragnie ze mną być. Tak naprawdę chodziło mu o seks, a gdy już osiągnął cel, sparzył się. Zaszłam w ciążę i jego rodzice zmusili go do ślubu ze mną. Zawsze mnie lubili i traktowali dobrze, ale niestety rok po naszym ślubie zginęli w katastrofie lotniczej. Ich testament wyraźnie zaznaczał, że jeśli Mike kiedykolwiek będzie chciał się ze mną rozwieść cały majątek, który odziedziczył zostanie zablokowany na zagranicznym koncie. Tak bardzo bym chciała go opuścić, ale gdybym to zrobiła, zabiłby mnie. I Sarę.
- Możesz to zmienić – usłyszałam jego cichy głos. – Jesteś młoda.
- Nikt nie zechce kobiety z dzieckiem. Zresztą nie ważne. Nie rozumiem, dlaczego z panem o tym rozmawiam – wyrzuciłam z siebie i spojrzałam na niego z wyrzutem. Patrzył na mnie tak jakoś inaczej aż poczułam dreszcze na całym ciele. Spuściłam wzrok. Jestem głupia, pomyślałam.
- Podaj mi adres tej twojej znajomej. Trzeba zawieźć do niej dziecko, a ty musisz odpoczywać – mruknął. Spojrzałam na córkę. Nie chciałam się z nią rozstawać. Jeszcze nie. Objęłam ją mocniej ramieniem przygarniając do siebie.
- Jeszcze nie… - poprosiłam cicho. Lekarz już stał, ale pochylił się nade mną i spojrzał prosto w oczy. Poczułam, jak na moje blade policzki wypływa rumieniec. Jego przenikliwe spojrzenie mogłoby burzyć mury. Mimo tego nie spuściłam wzroku z jego oczu. Czułam się jak zahipnotyzowana. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że coś do mnie mówił.
- Adres - powtórzył po raz kolejny. Zamrugałam szybciej powiekami. Podałam mu adres po czym obudziłam Sarę. Dziewczynka spojrzała na mnie ze smutkiem.
- Niedługo znowu będziemy razem, kochanie – obiecałam całując ją w czoło. – Ciocia Dorii zajmie się tobą.
- Ale ja nie chcę cię tu zostawiać samej – sapnęła Sara i wydęła usta.
- Córciu – ostrzegłam ją i zmrużyłam oczy. – Pojedziesz do cioci i koniec. Nie chcesz przecież wrócić do taty, prawda?
- Do kogo? - spytało zaskoczone dziecko szokując tym mnie i lekarza, który czekał aż skończymy by mógł zabrać Sarę do mojej starej przyjaciółki. – Michael nie jest moim tatą. Tatusiowe tak się nie zachowują. Nie biją mamusi i… - Sara wzruszyła ramionami. – Nawet go już nie lubię.
- Kochanie. – przytuliłam ją do piersi czując ból w sercu, ale zarazem ulgę. Jeśli ona go nie lubi to możemy spróbować uciec. Gdziekolwiek.
Nie mogłam uwierzyć, że moja sześcioletnia córka jest tak inteligentna. Nie wiem co bym zrobiła, gdybym ją straciła.
Godzinę później lekarz o imieniu Yunho zajrzał do mnie, ale już ubrany normalnie bez kitla. Kilka guzików śnieżnobiałej koszuli miał rozpiętych odsłaniając kawałek klatki piersiowej. Ale tylko kawałek. To wystarczyło by moje myśli skierowały się z nieprzyjemnych tematów na milsze.
Jego czarne spodnie idealnie pasowały do całej reszty.
- Wszystko okej? – spytał wchodząc do pokoju. Wzruszyłam ramionami i skrzywiłam się. Zapomniałam o szwach na barku.
- Powiedzmy, że w porządku – odparłam z nikłym uśmiechem. Mężczyzna podszedł bliżej łóżka i przysiadł na jego krańcu.
- Sara jest u twojej przyjaciółki. Bardzo się ucieszyła z wizyty małej – powiedział wolno i zerknął na mnie. – Był tutaj twój mąż.
- Och!
- Nie wpuściliśmy go. Ordynator wniósł oskarżenie na policji – dodał i przysunął się do mnie. – Jesteś bezpieczna.
Spojrzałam na niego, zaskoczona ciepłym tonem jego głosu. Uśmiechnął się, gdy nasze oczy się spotkały.
- Dzięki.
Tak naprawdę nie wiedziałam, co jeszcze powiedzieć. Było mi ciężko. Za ciężko. Mój świat walił się, a za sobą miałam jedynie spalone mosty. I żadnej drogi ewakuacyjnej.
- Za dwa, trzy dni będziesz mogła wyjść ze szpitala – dodał odwracając wzrok w kierunku okna. Poczułam coś w rodzaju ulgi, która natychmiast się ulotniła, gdy pomyślałam o powrocie do domu, gdzie będzie mój mąż.
- Dziękuję – powtórzyłam cicho patrząc na swoje dłonie splecione na brzuchu. – Miło z pana strony, że nam pan pomógł.
Mężczyzna poruszył się niespokojnie wpatrując we mnie. Czułam na sobie jego przenikliwe spojrzenie, ale obawiałam się na niego spojrzeć. Że też nie bał się na mnie patrzeć. Przecież wyglądałam jak siedem nieszczęść.
- Nienawidzę mężczyzn takich, jak twój mąż – odparł tylko. Podniosłam na niego wzrok, zaciekawiona tym co powiedział.
- Dlaczego? – spytałam głupio. Zmarszczył brwi wstając. Nie odezwał się słowem dopóki nie stanął przy drzwiach. Położył dłoń na klamce i rzucił chłodno przez ramię:
- Mój ojciec taki był.
I wyszedł zostawiając mnie samą z własnymi myślami.
CDN
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nezumix3
SJ LOVER
Dołączył: 06 Kwi 2010
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zg. Płeć:
|
Wysłany: Pon 20:42, 23 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Czekam na kolejną część.
Kobieto masz talent <333. Chcę więcej .
Coraz ciekawej się robi x333
|
|
Powrót do góry |
|
|
Doriito
Dołączył: 05 Kwi 2008
Posty: 1253
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łuków Płeć:
|
Wysłany: Pon 21:06, 23 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Meganne napisał: | – Ciocia Dorii zajmie się tobą. |
Taaa, pewnie najlepiej to dzieciaka biednej cioci Dorii oddać i problem z głowy
Ale ja chce więcej. Kiedy bedzie nastepny rozdzial??
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noriko
Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ostrów Wlkp. Płeć:
|
Wysłany: Pon 22:43, 23 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
ajj :) boskie pisz pisz . Kiedy 3 cz ?
|
|
Powrót do góry |
|
|
The_Hiroshi
Dołączył: 16 Cze 2010
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zgierz. Płeć:
|
Wysłany: Śro 12:22, 25 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Wow . Masz talent xD
Ciekawa akcja czekam na więcej. Kiedy 3 cz.?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Megan
♡ Jrock ♡
Dołączył: 18 Mar 2008
Posty: 4531
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć:
|
Wysłany: Śro 16:34, 25 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Dzięki za komentarze
Mam kolejny rozdział, chyba trochę dłuższy od poprzednich :)
Miłej lektury, kochane
Rozdział 3.
Następnego dnia Yunho nie przyszedł do młodej dziewczyny, którą tak bardzo się przejął, a może… zauroczył. Ujęła go swoją niewinnością. A jej córka… tak ładna i tak bardzo niepodobna do matki. Mimo to widział łączącą je więź. Za to jej męża zabiłby na miejscu. Niewiele brakowało do zrealizowania tego celu. Niestety, koledzy po fachu go przytrzymali, co jednak nie powstrzymało ciętego języka Yunho do wygłoszenie kilku ciekawych i nie zbyt miłych epitetów w kierunku Newtona.
Sam nie rozumiał, co się z nim działo. Dziewczyna jakich wiele. Nawet nie była szczególnie urodziwa. Chociaż nie mógł jej oceniać pod tym kątem. Każdy w szpitalu wygląda jak mokra szmata. Poszarzała cera, zmęczony wyraz twarzy, wychudzona. Oczy bez blasku, ale właśnie jej oczy działały na Ho najbardziej. Szaroniebieski kolor oddziaływał na niego szczególnie mocno, gdy patrzyła mu prosto w oczy. Musiała być śliczna w wieku szesnastu lat, pomyślał podczas przeglądania jej karty zdrowia. Teraz miała zaledwie dwadzieścia dwa, a była już wrakiem człowieka. Sama nie miała już nadziei na lepszą przyszłość.
Ciche pukanie do drzwi przerwało rozmyślania młodego lekarza.
- Proszę – burknął. Dzisiaj był wyjątkowo nie w sosie. Nic mu się nie zgadzało. Pielęgniarki myliły pacjentów i ich karty, a on sam miał za duży mętlik w głowie by im pomóc w dojściu do ładu, jak to miał w zwyczaju. A wszystko przez jedną szarą, zmaltretowaną myszkę, pomyślał.
- Doktorze, przyszedł pan Kim. – starsza recepcjonistka zajrzała do gabinetu Ho. Skinął głową, a po chwili w gabinecie pojawił się blond włosy mężczyzna.
- Cześć, Jung – rzucił i opadł z głośnym ‘bęc’ na krzesło przed biurkiem przyjaciela.
- Mhm – mruknął Uno i spojrzał na Jaejoonga. On też wyglądał jakoś inaczej. – Co jest?
- Nie uwierzysz – westchnął z rezygnacją. – Pamiętasz Junsu?
Yunho zmarszczył brwi poszukując w swojej pamięci owego Junsu. Po chwili skinął głową.
- To ten żonaty? – spytał dla upewnienia.
- Taa – prychnął Jae. – Rozwodzą się z Suri – dodał zniesmaczony.
- No i?
- Oboje mnie poprosili, żebym ich reprezentował.
Uno uśmiechnął się złośliwie.
- I w czym problem?
- W tym, że Junsu jest moim dawnym najlepszym kumplem z czasów szkoły średniej, a jego żona jest chrześnicą mojej matki, w tym problem – wytłumaczył spokojnie chłopak i wypuścił powietrze z ust. – Cholera i co ja mam zrobić!?
- Odmów obojgu – poradził przyjacielowi Uno. – Unikniesz sporów ze swoim udziałem.
- Sam nie wiem, jak to rozwiązać, żeby nie było sporów. – przewrócił oczami i podrapał się po policzku. – A ty po co mnie chciałeś zobaczyć?
- Mam pacjentkę pobitą przez męża.
Jaejoong wpatrywał się przez chwilę w przyjaciela, po czym wyprostował się unosząc wojowniczo podbródek.
- Gdzie ona jest?
Meganne z głową opadającą na ramię przysypiała po lekach, które dostała nad ranem. Jedynie zaszyta rana na brzuchu i ramieniu jej dokuczała, a tak reszta była całkiem w porządku, nie licząc bólów głowy i oczu.
Drzwi cicho skrzypnęły jednak dziewczyna nie miała siły podnieść powiek i spojrzeć, kto przyszedł. Kroki zbliżyły się do łóżka Meg po czym osoba, która weszła przysiadła sobie na krześle obok. Dziewczyna podniosła zmęczone powieki.
- Dzień dobry – powiedział Jaejoong uśmiechając się lekko. – Nazywam się Kim Jaejoong i jestem prawnikiem – dodał widząc zakłopotanie młodej kobiety. Skinęła głową.
- Nie potrzebuję adwokata – szepnęła niepewnie i w tym samym momencie w drzwiach jej pokoju stanął Yunho, groźnie marszcząc brwi.
- Potrzebujesz – powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. – I nie kłóć się ze mną! – dodał widząc, że już otwiera usta. Zacisnęła gniewnie wargi w cienką kreskę.
- Panie doktorze…
- Panie doktorze? – prychnął Jae. – Stary, nie mówiłeś mi, że…
- Zamknij się, Wongie.
- Sam się zamknij, doktorku! – krzyknęła Meg. Obaj panowie spojrzeli na nią, jeden zdziwiony bardziej od drugiego.
- No, no. Pokazujemy pazurki? – Uno uniósł brew i przyglądał się dziewczynie wyzywająco. Ona natychmiast się uspokoiła i pokornie spuściła głowę. Lekarz spoliczkował się mentalnie. Ale z ciebie kretyn, pomyślał.
- Słuchaj, nie chciałem…
- Nie przepraszaj mnie znowu – zamruczała łagodnie i spojrzała na niego lśniącymi oczami. Chłopak poczuł, jak ciśnienie mu się podnosi i przez ciało przebiega prąd. Jej usta wygięły się w delikatny uśmiech i w tamtym momencie wyglądała zupełnie inaczej niż przez ostatnie dwa dni. Była… śliczna. Jae widząc, co się dzieje szybko wkroczył do akcji.
- Pani Newton…
- Meganne – przerwała mu delikatnie. – Proszę nie używać tego… nazwiska.
Jaejoong uśmiechając się skinął głową, a Yunho poczuł zawrót głowy. Zdecydowała się?
- Jaejoong – odparł i dodał tonem, którego zazwyczaj używał na sali sądowej. – Co zamierzasz?
Dziewczyna przygryzła wargę i spojrzała na swoje dłonie.
- Chcę… się uwolnić od męża. Ale… boję się. I ja nie chcę ryzykować życia swojego dziecka.
Uno podszedł do łóżka i przysiadł na jego brzegu ujmując dłoń Meg. Hero uśmiechnął się krzywo. Znał swojego przyjaciela tak dobrze, że wystarczył jeden rzut oka, by stwierdzić, że Yunho zależy na tej dziewczynie.
- Opowiedz mi… nam o swoim małżeństwie – poprosił delikatnie Wongie sięgając po swoją teczkę z dokumentami.
- Ale… niech on wyjdzie – mruknęła wymijająco Meganne oswobadzając dłoń z czułego uścisku Ho.
- Nie wyjdę – oświadczył lekarz i wydął usta.
- Wyjdziesz – poparł dziewczynę Jaejoong. Uno spojrzał z wyrzutem na przyjaciela, a potem zerknął na Meg. Miała przymknięte oczy i zagryzała nerwowo usta. Westchnął z rezygnacją.
- Jak skończycie to…
- Wiem, Jung – zaśmiał się Jaejoong i pokazał przyjacielowi drzwi. Brunet wyszedł i przez moment rozważał możliwość podsłuchiwania, ale postanowił, że sam wyciągnie z dziewczyny całą prawdę o jej dotychczasowym życiu.
Prawie trzy godziny później Jae zajrzał do gabinetu przyjaciela, gdzie Ho krążył po pomieszczeniu nerwowo. Nawet nie zauważył pojawienia się Hero, a gdy w końcu to nastąpiło zmusił przyjaciela do klapnięcia na krzesło.
- I?!
- Słuchaj, Jung – zaczął spokojnie Jae analizując każde słowo, które padło z ust Meg. – To nie będzie takie łatwe.
- Do cholery, co nie jest łatwe? – warknął Yunho siadając na brzegu swojego biurka. – Mów, co powiedziała.
- Nie. Słuchaj, myślę, że będzie trzeba załatwić jej jakąś ochronę i…
- Ochronę!? – wykrzyknął Ho patrząc z niedowierzaniem na przyjaciela, który kiwał głową. Lekarz skrzywił się. - Chodzi o tego całego Newtona czy o jego przyjaciół? – spytał w końcu. Jae uniósł brew. Musiał przyznać, że jego przyjaciel cholernie szybko kojarzył ze sobą poszczególne wątki. Zawsze dziwił się, że Ho został lekarzem, a nie gliną czy kimkolwiek innym związanym z prawem.
- I to i to – odparł prawnik i wydął policzek językiem. – Słuchaj, czy ty, aby się nie angażujesz? – mruknął od niechcenia.
- Nie wiem – rzucił szybko Uno i opuścił gabinet. Jaejoong wyciągnął komórkę, wybrał numer i zaczął działać.
Caroline patrzyła z uśmiechem, jak Sara z apetytem je obiad. Uwielbiała małą, ale ze względu na męża Meg zerwała z nią kontakty. Nie chciała mieć nic wspólnego z mordercą. Nienawidziła go, a zarazem bała na samą myśl o nim.
- Skończyłam ciociu – oznajmiła dziewczynka odnosząc talerz po zupie do zmywarki. Dorii skinęła głową posyłając jej uśmiech.
- Co powiesz na lody? – spytała, gdy siedziały już w salonie.
- Super! – zawołała Sara rzucając się na szyję Doriito. Kobieta roześmiała się głośno i już miała iść do kuchni po smakołyk, gdy u drzwi rozległ się dzwonek. Z westchnieniem odsunęła od siebie dziecko i ruszyła ku wyjściu. Nie spodziewała się, że po drugiej stronie stoi jej najgorszy koszmar. Otworzyła drzwi i zamarła bezruchu.
- Michael? – wykrztusiła spoglądając wprost w niebieskie oczy męża Meg. Mężczyzna uśmiechnął się kpiąco i bez zaproszenia wtargnął do mieszkania.
- Przyszedłem po córkę – powiedział bez wstępów i zmierzył wzrokiem postać roztrzęsionej Caroline. Kobieta podbiegła do córki swojej starej przyjaciółki i chwyciła ją w ramiona.
- Nie zabierzesz jej stąd! – krzyknęła czując dreszcze na plecach. Jej oczy błyszczały od zebranych tam łez. – Wynoś się!
- Spokojnie – roześmiał się wstrętnie. – Tylko zabiorę córkę i już mnie nie ma.
- Nie zabierzesz jej! – warknęła Caroline cofając się o krok. Puściła małą. – Kochanie, idź do mojej sypialni…
- Nigdzie nie pójdziesz. Idziesz z tatusiem do domu.
Zapadła cisza. Dorii patrzyła na Michaela z obrzydzeniem, on spoglądał raz na nią raz na córkę, a Sara patrzyła na ojca wielkimi oczami.
- Ja nie mam taty – powiedziała cicho dziewczynka, a jej głos mimo, że zadrżał przy ostatnim słowie nie spowodował wybuchu płaczu, którego spodziewała się kobieta. Spojrzała zaskoczona na swoją podopieczną.
Mike zacisnął dłonie w pięści.
- Pójdziesz ze mną, cholero jedna – syknął i mimo protestów dziecka, chwycił je wpół i wyniósł z mieszkania. Dorii krzyczała, szarpała go i płakała, ale na nic się to nie zdało. Kilku starszych sąsiadów z przerażeniem patrzyło na tę scenę, jednak żaden z nich nie zareagował.
- Zostaw ją, ty draniu! – Dorii uderzyła Mike’a w ramię. Sara łkała cicho patrząc błagalnie na ciocię. – Mówię, zostaw!
Newton odwrócił się do Caroline i bez wysiłku odepchnął od siebie z taką siłą, że młoda kobieta upadła. Zanim wstała, mężczyzna zdążył wsiąść do samochodu i odjechać.
- Nie! – krzyczała Dorii biegnąc, co sił za odjeżdżającym samochodem. – Nie…
Meg znowu spała, więc nie widziała młodego mężczyzna ubranego w garnitur, który siedział przy jej łóżku. Jego skośne oczy rozglądały się wolno dokoła. Do pokoju dziewczyny wślizgnął się cicho Yunho. Skinął głową mężczyźnie w garniturze. Bezszelestnie wyszedł z pomieszczenia i stanął przed pokojem z dłońmi schowanymi w kieszeni. Jedynie Jaejoong i Yunho wiedzieli, że pod marynarkę ma ukrytą broń – Colt kaliber 45. Dwaj inni mężczyźni również ubrani w czarne garnitury stali przed wejściem do szpitala. Byli dawnymi znajomymi Jae.
- Hej, obudź się – mruknął Uno spoglądając z niepokojem w kartę. Pielęgniarka zanotowała pół godziny wcześniej temperaturę trzydzieści osiem dziewięć. Ciśnienie też było nie w porządku. – Pani Newton? – spróbował inaczej, ale nie było żadnego odzewu. – Meg? – jakoś dziwnie się poczuł gdy wypowiedział to krótkie słowo. Trochę rozdrażniony, a zarazem zauroczony. Dziwna mieszanka.
Lekko szturchnął ją w dłoń. Nie chciał jej zrobić krzywdy, ani sprawić bólu. Wolał tego uniknąć. Był jej lekarzem.
- Mhm – zamruczała dziewczyna przez sen i westchnęła cicho. Uno wpatrywał się w nią w skupieniu przykładając dłoń do jej czoła.
- Za ciepłe – sapnął sam do siebie.
- Boli – jęknęła dziewczyna nie otwierając oczu. Uno oderwał rękę od jej czoła. Musiał sam przed sobą przyznać, że dotyk jej skóry był strasznie przyjemny. Może dlatego ciągle chwytał ją za rękę?
- Co cię boli? – spytał, ale nie dostał odpowiedzi. Dziewczyna gwałtownie przekręciła się na bok zwracając twarz w jego stronę. Z ręki wyrwała sobie wenflon. Krew spływała po jej dłoni na śnieżnobiałą pościel.
- Boli – zajęczała jeszcze raz, ale głośniej. W dalszym ciągu miała zamknięte oczy. Yunho owinął jej krwawiącą dłoń w ligninę leżącą na stoliku przy jej łóżku. W bardzo szybkim tempie z białej zrobiła się czerwona. Wdusił przycisk wzywający pielęgniarkę.
- Meganne, słyszysz mnie? – spytał głośno, ale Meg tylko jęknęła głośno.
- Boli, boli, boli – powtarzała w kółko na przemian z jękami bólu. Chwilę później przybiegła pielęgniarka. Razem z Yunho zmusili dziewczynę do otworzenia oczu. Miała rozbiegany wzrok, a na jej czole pojawiły się kropelki potu. Lignina spadła na podłogę, a z małej ranki po wenflonie sączyła się krew. Powieki ponownie opadły.
- Przynieś wodę z zimną miską. Inaczej jej nie pomożemy teraz – warknął Ho na Bogu ducha winną pielęgniarkę. Kobieta skinęła głową i pobiegła wykonać polecenie. Yunho westchnął ciężko. Cholerne leki. Dlaczego nie zbiły jej temperatury!?
Głowa dziewczyna ciężko opadła na jego ramię, gdy usiadł obok niej i ułożył jej ciało w pozycji siedzącej. Oddychała płytko i cicho.
Chłopak ponownie owinął dłoń Meg ligniną i taśmą do ciała, którą nosił w kieszeni kitla, okleił by nie spadła.
- Mamo… - stęknęła Meg. – Mamo, pomóż mi… on bije moje dziecko… proszę, pomóż mi… mam tylko ją… mamo… - zawodziła dziewczyna, a Ho poczuł, jak jego serce zaciska się na dźwięk jej słów. Ile ona musiała już przejść w życiu, pomyślał mocniej obejmując jej kruche ciało. Pielęgniarka przyniosła miskę i ręczniki.
- Osłoń łóżko parawanem – nakazał Uno tonem nie znoszącym sprzeciwu. – Musimy ochłodzić całe jej ciało.
Starsza kobieta spojrzała na niego zaskoczona.
- Ależ doktorze, to zadanie dla…
- Rób, co mówię – uciął chłodno i zaczął rozpinać guziki szpitalnej koszuli. Z każdym kolejnym jego serce waliło coraz mocniej. Był lekarzem, widział nie jedną rozebraną kobietę, nie jedną piękną… a mimo to czuł dziwne podniecenie. Cholera przecież ona jest nieprzytomna idioto, skarcił się w duchu, jednak gdy dostrzegł zarys jej piersi dłonie mu zadrżały.
- Doktorze – chrząknęła pielęgniarka poganiając Yunho. Chłopak przyspieszył i po chwili rozchylił poły koszuli. Dziewczyna nawet z bandażem na brzuchu, siniakami i zadrapaniami wyglądała oszałamiająco. Starał się nie zwracać uwagi na jej drobne piersi przez które jego puls był szybki, jak nigdy ani nie patrzył w kierunku smukłej szyi. Nie zerkał również na jej długie nogi – musiała być wysoka. Nie mógł być pewien, bo w końcu nie widział jej stojącej, ale po długości nóg…
Cholera, nie patrz, warknął sam na siebie w myślach.
Razem z pielęgniarką zaczęli przemywać jej ciało chłodną wodą. Ona zajęła się miejscami powyżej pasa, a Yunho poniżej. Chociaż nie był pewny czy to taki dobry pomysł. Jego wzrok ciągle uciekał ku miejscu, gdzie nogi dziewczyny się łączyły.
Co się ze mną dzieje, spytał sam siebie.
- Panie doktorze? – głos pielęgniarki wyrwał go z zamyślenia.
- Tak?
- Bo… zawiodę zaufanie przyjaciółki, ale muszę to panu powiedzieć. Ta dziewczyna nie dostała rano leków przeciwgorączkowych – wyrzuciła z siebie i ponownie namoczyła ręcznik.
- Co? – warknął zatrzymując dłoń z ręcznikiem na udzie Meg. – Która to?
- Ja… Sabine.
- Sabine? – powtórzył oschle Ho. – Lee?
Kobieta skinęła głową.
- Jak skończymy z panią Newton, pójdziesz do niej i powiesz, że chce z nią porozmawiać.
Ramiona starszej pani zatrzęsły się nieznacznie i Uno miał wrażenie, że zaraz się rozpłacze, jednak nic takiego nie nastąpiło. Dzielnie kontynuowała chłodzenie ciała młodej kobiety. Uno także starał się skupić, ale złość, która go opanowała nie pozwoliła mu na to.
- Przyślę do ciebie którąś z pielęgniarek dyżurnych – rzucił odkładając ręcznik. – Muszę coś załatwić.
Ostatni raz rzucił okiem na obnażone ciało dziewczyny. Zagryzł wargę i stłumił w sobie chęć jęknięcia. Junsu w dalszym ciągu znajdował się przed pokojem Meganne. Spojrzał na Ho z niepokojem.
- Coś się stało?
- Ma gorączkę – mruknął tylko Ho mijając mężczyznę. Chwilę później zniknął z oczu Sia.
Yoochun i Changmin znajdujący się przed wejściem do szpitala dokładnie przyglądali się ludziom wchodzącym do środka. Takie mieli zadanie. Byli zawodowymi najemnikami, tak, jak ich szef – Xiah. Podejmowali się różnych zadań, ale jeszcze nigdy nie mieli takiego – chronić kobietę z małym dzieckiem przed jej mężem.
- Ty, stary, a kto pilnuje dzieciaka? – spytał Min patrząc na starszą kobietę pchającą na wózku inwalidzkim starszego pana.
- Nikt – odparł Yoo, a jego oczy zabłysły niebezpiecznie. – Trzeba tam kogoś wysłać.
- Zadzwonię do Griera – mruknął Max i sięgnął po komórkę. Wybrał numer i zaklął. – Jest poza zasięgiem.
- Przez kilkanaście godzin im się nic nie stanie. Znajdują się w bezpiecznej dzielnicy. - zbagatelizował sprawę Micky choć w głębi duszy czuł, że nie ma racji. A oni, jako najemnicy, powinni być przezorni. Popełnili błąd.
- Wiesz co? Pojadę tam, żeby się upewnić.
- To nie będzie konieczne. – usłyszeli za sobą chłodny głos Xiah. – Dziecka tam już nie ma.
- Nie ma? – powtórzyli jednocześnie pozostali dwaj najemnicy.
- Newton je zabrał. Do cholery jasnej, dlaczego nikt nie wysłał nikogo do pilnowania tej kobiety?! – warknął Sia. – Pilnujcie tego cholernego wejścia. Nie spieprzcie tego – dodał zmierzając w kierunku swojego czarnego samochodu. Z piskiem opon odjechał w kierunku mieszkania Caroline.
CDN.
Jeśli chodzi o Colta 45 to mam na myśli taki: [link widoczny dla zalogowanych]
Jeśli chodzi o najemników to poczytajcie sobie o nich chociażby tutaj: [link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noriko
Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ostrów Wlkp. Płeć:
|
Wysłany: Śro 20:32, 25 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
obrośniesz w piórka od tych pochwał no ale to jest genialne i strasznie wciąga !!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nezumix3
SJ LOVER
Dołączył: 06 Kwi 2010
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zg. Płeć:
|
Wysłany: Śro 21:24, 25 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Whoaaaa <333
ale się wciagnełam. Zachowanie yunho mnie rozwaliło
Czekam na kolejną część i potwierdzam ,że to jest BOSKIE.
Ostatnio zmieniony przez Nezumix3 dnia Śro 21:27, 25 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Megan
♡ Jrock ♡
Dołączył: 18 Mar 2008
Posty: 4531
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć:
|
Wysłany: Śro 21:32, 25 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Dzięki, dzięki, dzięki
Czwarty rozdział właśnie się piszę Ciekawe kiedy skończy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Doriito
Dołączył: 05 Kwi 2008
Posty: 1253
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łuków Płeć:
|
Wysłany: Czw 8:57, 26 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Oby jak najszybciej
No i w 100% potwierdzam Noriko
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nezumix3
SJ LOVER
Dołączył: 06 Kwi 2010
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zg. Płeć:
|
Wysłany: Czw 19:01, 26 Sie 2010 Temat postu: Re: {P18+} Wybór |
|
|
Meganne napisał: |
Z dedykacją dla Nezumi
|
Ach dla mnie.? Dziękuję
Wiesz czekam na dalsze części <333... Z zniecierpliwieniem ach
Ostatnio zmieniony przez Nezumix3 dnia Czw 19:02, 26 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|